Podczas Holokaustu wszędzie w Europie policja uczestniczyła w łapankach i deportowaniu Żydów na śmierć. Miejscowym policjantom w krajach okupowanych kazano wchodzić do żydowskich domów, aresztować mężczyzn, kobiety i dzieci i doprowadzić ich do miejsc przetrzymywania, gdzie przebywali do momentu zabrania do obozów przejściowych lub umieszczenia w pociągach deportacyjnych. Uczestnictwo miejscowej policji i innych urzędów cywilnych było kluczowe dla możliwości realizacji „ostatecznego rozwiązania” przez nazistowskie Niemcy.
Wszędzie w Europie policja realizowała te zadania. Wielu nigdy nie zatrzymało się, aby przemyśleć znaczenie powierzonych sobie zadań, inni być może współczuli ludziom, których wyciągali z domów, ale czuli że działali z rozkazu i nie byli w stanie nic zrobić, byli też tacy, którzy szli i ostrzegali Żydów przed nadchodzącymi aresztowaniami. Znamy jedynie kilka przypadków jawnego oporu wobec realizacji tych strasznych rozkazów.
9 marca 1943 r. policja wojskowa - Marechaussee w Grootegast otrzymała rozkaz aresztowania na Żydów pozostających na terenie i doprowadzenia ich na stację kolejową w Groningen. Policjanci próbowali początkowo przekonywać przełożonych, że Żydzi byli chorzy, dostarczając nawet odpowiednie zaświadczenie lekarza. Pomimo tego podtrzymano rozkaz, wówczas policjanci odmówili jego wykonania. Dowódcy uciekli się do różnych metod, aby wywrzeć presję na podwładnych – przesłuchiwano ich oddzielnie i grożono wysłaniem do obozu koncentracyjnego. Gdy wszystkie próby zawiodły dano im czas do namysłu i zmiany zdania. Policjanci jednak pozostali przy swojej odmowie. Ostatecznie kazano im zdać broń i zabrano ich do obozu w Vught.
W 1988 r. wszyscy zostali uznani przed Yad Vashem za Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.
Lecz w tej grupie był jeszcze jeden policjant. Jego nazwisko nie znalazło się na liście przedłożonej Komisji do spraw Nadawania Tytułu Sprawiedliwych ponieważ uciekł przed aresztowaniem. Potrzeba było kolejne 20 lat aby Yad Vashem poznało cały obraz sprawy.
Po ucieczce Henk Drogt dołączył do holenderskiego ruchu oporu. Przez kolejne miesiące jego nazwisko figurowało na liście poszukiwanych więc Drogt musiał przebywać w ukryciu i zajmował się przemycaniem strąconych pilotów alianckich do granicy z Belgią, pomaganiem Żydom oraz braniem udziału w innych operacjach podziemia. Na początku sierpnia 1943 r. został złapany, osądzony i skazany na śmierć. Henk Drogt został stracony 14 kwietnia 1944 r. Dzień przed egzekucją zezwolono mu napisać list do rodziny. „Moi drodzy, przynoszę Wam najgorsze wieści. Dziś ja i moi przyjaciele dostaliśmy wyroki śmierci. To straszne, że przychodzi nam rozstać się w taki sposób z najbliższymi… Zawsze miałem nadzieję, że będę mógł do Was wrócić, tymczasem Pan chce inaczej…”. W księdze zgonów więzienia Oranjehotel w Scheveningen zapisano suchą notkę „policjant, odmówił aresztowania Żydów”.
Oto opowieść o wielkiej odwadze i poświęceniu. Jednocześnie jest to historia pamięci, która obejmuje trzy kontynentu i pokazuje nam, że Holokaust nie jest rozdziałem zamkniętym. W 64 lata po tych wydarzeniach pilot linii EL AL, żyjący do dziś Mark Bergman, napisał do Yad Vashem, aby opowiedzieć nam o człowieku, którego spotkał podczas jednego ze swoich lotów do Afryki Południowej. Opowieść Henka Brinka o swoim ojcu zachęciła Bergmana do zwrócenia się do Yad Vashem, dzięki czemu akta sprawy zostały ponownie otwarte. Dzięki niestrudzonym zabiegom i poszukiwaniom w różnych archiwach byliśmy w stanie poskładać różne fakty w całość.
Henk Drogt miał 24 lata kiedy został stracony. Zamierzał się ożenić, a jego dziewczyna spodziewała się dziecka – syna, którego już nie zobaczył. Miał w perspektywie szczęśliwe i spokojne życie, jednak wobec dylematu moralnego postanowił poświęcić wszystko aby nie sprzeniewierzyć się swoim wartościom. Oddał swoje życie, aby nie brać udziału w zabijaniu Żydów, najprawdopodobniej obcych sobie ludzi.
Za jego niesłychaną odwagę i determinację Henk Drogt został przez Yad Vashem uznany za Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.